Tutaj powinien być opis

Majowy weekend nad jeziorem

Dnia 4 maja grupa III wraz z wychowawcą  p. Olkiem wyjechała na trzydniowy biwak nad jezioro. My, czyli wychowankowie siedzieliśmy „na ogonie” Suzuki. Jazda polną drogą była bardzo zabawna i ciekawa, lecz na miejscu  troszeczkę byliśmy obolali. Nie przeszkadzało nam to jednak w rozbiciu namiotu oraz rozpakowaniu rzeczy. Do spania miały nam służyć „łóżka-kanadyjki”, ale był problem z ich rozłożeniem. Nie mieliśmy pojęcia jak się za to zabrać. Po wielu próbach udało się. Kiedy legowisko było przygotowane wyruszyliśmy po drewno do kozła. Byliśmy głodni i spragnieni. Dyżurni przygotowywali kolację, a pozostali zabrali wędki i zaczęli wędkować. Mimo, iż ryby nas nie słuchały byliśmy szczęśliwi i zadowoleni. Zmrok nadszedł szybko, a noc była zimna gdyż padał deszcz. Nam jednak humory dopisywały. Rankiem niewyspani, zmarznięci ogrzaliśmy się gorącą herbatą. Problem zniknął. Posiłki były pyszne i bardzo syte ponieważ przygotowywał je również wychowawca. Kolejny dzień to również zwabienie rybek na nasze haczyki. Ryby polubiły nas i ale napotkaliśmy przeszkody w postaci gałęzi zanurzonych w wodzie -  zaczepy. Pierwszy zaczep dotknął mnie. Aby go się pozbyć musiałem wejść do wody. Przy okazji powyrywać zbędne zarośla rosnące w wodzie. Potem Mateusz i tak to się zaczęło. Przyszła pora na obiad każdy zadowolony, a najbardziej Paweł, ponieważ lubi dużo i często jeść. Pytanie: jemy coś? to hasło naszego wyjazdu. Odwiedziła nas Pani Dyrektor i pochwaliła za grzeczne zachowanie. Kolejnego dnia ranek rozpoczęliśmy później, byliśmy zmęczeni i długo spaliśmy. Ten dzień należał do Czarka - wyciągnął największą rybę. Czas mijał miło i sympatycznie. Poza łowieniem ryb, przygotowywaniem posiłków był czas na zabawy. Berek i w chowanego – super. Niestety, po południu musieliśmy wracać do internatu i obowiązków. Wspomnienia  pozostaną nam na długo.                                                                                                                                                         Kamil S.